Większość z nas jest gadżeciarzami. Fajnie jest mieć "dobry" sprzęt, fajne ciuchy i jeszcze fajniejsze gadżety na wyprawie. Przyglądając się różnym forom i stronom, o tematyce wiadomej, można wywnioskować, że nie warto ruszać się z domu, bez porządnych butów za skilka setek, super polara trzymającego ciepło do -500C i plecaka za jeszcze więcej. Sam lubię gadżety tylko jest z nimi pewien problem. Napierdolisz ich do plecaka, dorzucisz kilka piwek i się nie chce zamknąć. Puchnie skurwiel w oczach. Bo przecież trzeba zabrać kuchenkę, gary, siekierę, a najlepiej jeszcze pilę, bo jak się piła wysypie, to ciąć czymś trzeba. Do tego survival kit i backup survival kit'a, śpiwór, żarcie, woda, backup noża, pięćdziesiąt linii EDC i Bóg ( do wyboru ) wie co jeszcze. Nie wspominając o tym, że przy pasie troczysz już nóż, manierkę, aparat, ładownice drobne gadżety, a na tym masz nerkę, która pęka w szwach od survivalowych puszek, heliografów i backapu kuchenki survivalowej. No kurwa! Nie na tym rzecz polega. Umiejętności... Jak nie będziesz wiedział jak rozpalić ogień, to Ci zapalniczka zasilana energią Gai nawet nie pomoże. Jesteś w stanie ograniczyć, to co dźwigasz, naprawdę nieskomplikowaną wiedzą. Super ciuchy? Polecam demobile, korzystam z nich notorycznie. Kupujesz dobry, wojskowy sprzęt za 1/3 ceny, którego nie szkoda styrać w terenie. Osobiście, nowych używam najczęściej spodni, bezapelacyjnie najlepszą kurtkę świata, czyli smocka z demobilu UK, a buty... Na ciepłe dni, ze sportowej sieciówki ( od lat ten sam model ), a na chłodne i mokre, polskie desanty. Sam również, na początku, targałem ze sobą kupę, gratów. Menażka, kubek, pałatka wojskowa, stelaż pałatki... Z czasem, po kilku wyprawach wyrzuciłem większość, skonsolidowałem resztę i jest tego mniej. Musisz przemyśleć, co naprawdę jest Ci potrzebne! Reszte zastąpi wiedza i kreatywność. Więc idź w teren i kurwa ćwicz! Nabieraj doświadczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz