Wyskoczyłem za miasto "ustrzelić" żurawie i zobaczyć co do żarcia już rośnie na polach i łąkach... Niestety nie udało mi się namierzyć celu wyjścia, mimo, że je słyszałem. Ale, w żaden sposób nie mogłem ich zlokalizować. Ale... Trafiło się parę innych niespodzianek.
Pojawił się już tasznik. W Chinach używa się go jako warzywo, jadalna jest cała roślina, można mieszać np. z ryżem. Czy podawać jak szpinak, sparzony na gorącej wodzie i podsmażony na oliwie.
Wrotycz. Zawiera tujon, składnik, który był czynnikiem działania absyntu. W większych ilościach może być szkodliwy. Można go stosować wewnętrznie, w celu odrobaczenia, można stosować go również, jako przyprawę ( kilka liści na osobę ), chociaż nie czuję jakoś zmiany smaku, po jego dodaniu. Wpakowałem kilka liści do szpinaku, bardziej odczułem smak pokrzywy, która też w nim wylądowała. Chociaż wieść niesie, że dobrze robi jajecznicy.
Jakość słaba, bo na dużym zoomie, łapy się trzęsą, ale zawsze to coś. Chociaż wolałbym żurawia... Te białe ptaki z tyłu to łabędzie. Coś im się zdrowo pomieszało na wiosnę . Plądrują pola w stadach większych niż sarny.
A tu torba zbieracza i urobek. Pokrzywa, krwawnik, wrotycz. Zmontowałem sobie taki zestaw na wypady po zielsko. Łopatka do korzeni, obowiązkowy scyzoryk, rękawice robocze i woreczki strunowe na fanty. Noszę też wspomagacz pamięci, w postaci przewodnika po roślinach. Przydatna rzecz. Zawsze coś nowego się odkryje. Dorzucę tam jeszcze metalowy kubek i jakiś firestarter, co by na miejscu coś uwarzyć. No! Nie siedź w domu!