poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Zrób Pan łyżkę!

 Od dawna próbowałem się zabrać za zrobienie łyżki z drewna metodą wypalania. Jako, że w końcu udało mi się znaleźć wolną chwilę i miałem trochę wiśniowego drewna, pozostałego z wycinki nad stawem, zabrałem się do roboty. Wypalanie jest fajną zabawą, tylko trzeba uważać, żeby sobie ryja nie popalić. Sprawa zaczyna się od wyboru odpowiedniego kawałka drewna. Długość, szerokość i takie tam. No więc jak już mamy klocka, to bierzemy węgielek z ogniska ( ja akurat użyłem rozżarzonego brykietu z grilla ), lekko dociskamy do drewna i dmuchamy tak, aby podtrzymać żar. Sprawa szybko się kula jak dmuchasz bezpośrednio na węgielek, tylko jak ten się za bardzo nagrzeje, to może eksplodować ( co mi się przytrafiło ) i iskry walą w każdym kierunku. Z kawałka trzciny lub wyschniętego barszczu można zrobić sobie rurkę i dmuchać przez nią, trochę słabiej idzie, ale zachowuję się małą dozę bezpieczeństwa. Jak już drewno złapie żar, to idzie jeszcze sprawniej. I mamy dziurę. Dziurę trzeba wyskrobać ze spalenizny, a do wygładzenia użyć niewielkiego otoczaka. Jak już mamy spreparowaną "komorę zupną", to przy pomocy siekierki i noża formujemy kształt. Bez siekierki też się da. Podczas wypalania trzeba "manewrować ogniem", żeby za bardzo nie spalić boków i kontrolować grubość ścianek. Jak zrobisz za cieknkie to popękają i cała energia pójdzie psu w dupę. Na koniec warto naszą produkcję zaimpregnować np. oliwą z oliwek. U mnie wyszło to dość nieporadnie, ale też zbytnio się do sprawy nie przyłożyłem, ponieważ potraktowałem to jako eksperyment. Wypalanie to bardzo fajna umiejętność, można zrobić sobie kilka hipsterskich gadżetów. Miska, kubek, czy co kto lubi. Na pewno zabiorę się jeszcze do tego tematu.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz