wtorek, 6 grudnia 2016

Bobrza robota

Dla wielu z nas, pościnane przez bobry drzewa tworzą miły dla oka krajobraz, czy przyrodniczą ciekawostkę. Jednak ktoś kto postanowił reintrodukować bobra zostałby teraz rozstrzelany jako ruski agent. Zrobił to po drugiej wojnie światowej, niejaki prof. Czaja. I ten Czaja, sprowadził z Woroneża , grupę rzezimieszków, w postaci specjalnie szkolonych w taktyce dywersyjnej bobrów. Najpierw kilka, a potem poszło. Czerwona zaraza, uzbrojona w ostre zębiska zalała kraj. Demolują lasy ( żeby ewentualna partyzantka nie miała się gdzie
chować ), zalewają pola uprawne ( zmniejszanie zasobów żywności ), podkopują nasypy kolejowe i tamują przepusty pod drogami zmniejszając ich stabilność, poprzez zbytnie nawilgocenie podłoża ( paraliż komunikacji ), czyli to czego nauczyły się na kursach specnazu. Rozpleniły się na tyle, że nasze państwo wydało wyroki śmierci na tysiące bobrzych rodzin i przesiedlenia kolejnych tysięcy, a zająć mają się tym szwadrony śmierci powołane w strukturach Polskiego Związku Łowieckiego. Myśliwi zacierają ręce, a bobry okopują się na pozycjach. Nadchodzi sądny dzień. Jak dewastacyjny wpływ na środowisko może mieć tylko jeden bóbr obserwuję ostatnio na bieżąco. Przypałętał się jakiś czas temu na teren, gdzie często bywam i prowadzi regularny rozpierdol ekosystemu, co według ekologów nazywa się jego renaturalizacją ( pseudokibice, też widocznie renaturalizują stadiony i przystosowują środowisko do swoich potrzeb, niczym wodni inżynierowie, a nie je demolują ). Sprawny z niego skurwiel, bo w 3 miesiące powalił 3 spore
drzewa i niezliczoną ilość pomniejszych. Oczywiście na początku była radość, że takie miłe zwierzątko się pojawiło w stawie, dopóki nie okazało się,że to ruski agent. Teraz wszyscy kombinują jak się szpiona pozbyć. Oczywiście konwencjonalne metody walki jak rzut siekierą, czy położenie ognia zaporowego z wiatrówek odpada. W końcu to bóbr. Ma ruski immunitet i jedynie szwadrony śmierci mają władzę, żeby mu go uchylić. Raz na zawsze. Przysmakiem tego potwora są wierzby, które skutecznie
eliminuje i napycha sobie sadło, a dla mnie zostają stosy ścinek i wierzbowego łyka, które po wysuszeniu zamieniają się w niezastąpioną rozpałkę, czy hubkę jak kto woli. Kwestia nomenklatury. Naprawdę warto się rozejrzeć przy ich agenturach, za tego typu fantami. Przetestowane i godne polecenia. A bobry są spoko!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz