poniedziałek, 7 grudnia 2015

Bez konserwy nie ma przerwy.

Któż z nas nie nosi żelaznego zapasu w postaci konserwy. Wala się po plecaku i czeka swój moment. Oczywiście konserwa konserwie nierówna. I wybór szeroki jak Ganges. Od największego syfu z MOM, po całkiem zacne zrobione z mięsa. Jest taka firma Arpol.I ten Arpol zajmuje się się puszkowym procederem w pełnej gamie. Od zapuszkowanego chleba, po koncentraty zup. Zajebiście im to wychodzi. Taka konserwa to niebo w gębie. Jedyny mankament to to,że targanie wielkiej puchy z koncentratem zupy czy innego dania obiadowego jest dość uciążliwe, ale poranny popas przy ognisku wynagradza te trudy. Tym bardziej, że z takiej puchy, po rozrobieniu z wodą najedzą się 3 osoby. Osobiście przypadły mi do gustu 300g sztuki. Mała puszka z solidnym wkładem. Wygodnie się przenosi, zaopatrzone w kluczyk do otwierania i smaczne. Takie 300g i suchary beskidzkie znacząco poprawiają humor. Do tego można sobie sprawić podgrzewacz Esbit'a za kilka zł ( naprawdę kilka, chyba koło 5, z zapasem paliwa, które na pewno Ci zostanie, dostępne są na ich stronie. ) i mamy dobry ciepły posiłek na trasie. W 10 min. Dużo lepsze niż opierdolenie jakiegoś instanta. Wiele miejsca to nie zajmuje,a ile radości... Smacznego!


PS. Taki patencik. Żeby nie otwierać konserwy podczas podgrzewania uderz nożem w puszkę, tak żeby się wgięła. Wstawiasz na podgrzewacz i czekasz. Jak wgięcie odbije to żarcie prawie gotowe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz