niedziela, 5 czerwca 2016

Odszczekuję!

Jakiś czas temu poddawałem w wątpliwość, a raczej wyraziłem swoje zdanie na temat gałęziówek, na których punkcie oszalał leśny świat. Wszystko jest oczywiście kwestią gustu i doboru sprzętu. Jeden woli rżnąć, inny rąbać. Ja wolę rąbać. Piła owszem jest poręczniejsza i lżejsza, ale nie ma jak to pomachać kawałkiem metalu nad głowami kolegów. Ale do rzeczy. W obrotach były trzy popularne piły. Fiskars, Bahco i gałeziówka z Lidla. Fiskars nie jest udaną produkcją. Miękkie to, wygina się podczas cięcia, a ostatnio się w końcu złamała. Niech spoczywa w spokoju. Piła z Lidla była sporą niespodzianką. Całkiem fajnie wykonana, dwustopniową blokadę ostrza, która ma zabezpieczać przed upierdoleniem sobie palców, w razie nieautoryzowanego złożenia i całkiem twarde węglowe ostrze. Ale jak to przy stali węglowej, trzeba zadbać żeby nie pordzewiało. Ogólnie... Za te grosze to fajny sprzęt.

No i laplander... Trochę nie rozumiałem jego fenomenu, ale zrozumiałem. Bardzo fajnie wykonana piłka, która w dodatku robi robotę. Mniejsze gałęzie nie robią na nim specjalnego wrażenia...
A i grubsze kłody, też specjalnie się nie opierają. Oczywiście przy większym przeciwniku trzeba się trochę pomęczyć, ale robota idzie sprawnie i nawet przyjemnie. Nie ma sensu rozwodzić się nad długością ostrza, rodzaju stali czy tworzywa. Jest dobra.
Tak. Przyznaję Rafał. Sprzęt jest wart polecenia i swojej ceny. Jak na tą chwilę :) Ale, i tak wolę siekierę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz