Możliwości eksploracji były dość ograniczone ,ze względu na walący się dach. Ktoś podpalił budynek i trzeba było się liczyć z zagrożeniem ze strony latających elementów.
W kręceniu się po lesie dość wydatnie pomogła mi aplikacja mLas mini. Opisywałem ją wcześniej. Warto wypróbować. Uratowała mi tyłek przed zbędnym kluczeniem i zgubieniem się.
I ta cisza, przeszywana szumem wiatru, pojękujących drzew... Baterie same się ładują.
Takiego rozległego buchtowiska jeszcze nie widziałem. Miejsce na skraju rezerwatu. Zwierzęta wiedzą co dobre. Jak widać to jakieś wielkie łopianowe pole, korzeń łopianu stosowany był w medycynie ludowej do oczyszczania organizmu,w Azji hoduje się go jako warzywo. Jeszcze tu wrócę po parę korzeni. U nas jest tępiony jako chwast, ale to potężna roślina...
Kozioł i sarna. Zupełnie im nie przeszkadzałem... Zajęte plądrowaniem pola.
Kocanka piaskowa. Do wykorzystania w problemach wątrobowych,
Wędkarze zrobili sobie miejscówkę karczując spory drzewostan. A niby tacy związani z przyrodą. Swoją drogą to moim skromny zdaniem to jedni z największych syfiarzy nad wodą. Wiecznie zostawiane opakowania po robakach, kukurydzy, worki po zanętach i flaszki...
Przylaszczki. Niby ładny kwiatek, a ziele ma działanie pobudzające wydzielanie soków trawiennych, odkażające, przeciwbakteryjne, przeciwwirusowe, żółciopędne, wykrztuśne, moczopędne, rozkurczowe. Leczoną nią nawet gruźlicę.
Stare fundamenty. Trafiłem na nie pierwszy raz. Chyba dlatego, że były w strasznej gęstwinie w ciągu lata.
Po drodze spotkałem jeszcze zająca, który napędził mi stracha, zrywając się obok mnie do ucieczki. Raport z inspekcji jest pozytywny. Wiosna jest i ma sporo roboty. A wszystko dookoła cieszy oko. Jedyną konkluzją jest nie wkładanie desantów na długi marsz. Zapraszam w teren.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz